Niespodzianka jest zawsze mile widziana, przynajmniej ta przyjemna. Niespodzianka nie musi być kosztowna aby sprawić przyjemność obdarowywanej osobie. Musi być tylko niespodziewana. Poruszam w ten sposób problematykę nagradzania we wszelkiego rodzaju programach marketingowych skierowanych do konsumenta. Jeśli obdarujemy go drobiazgiem, na przykład za częstotliwość kontaktów z marką, ale drobiazgiem niezapowiedzianym i niespodziewanym, z pewnością wywołamy u niego pozytywne emocje do marki.
Spotkała mnie taka niespodzianka zupełnie niespodziewanie kiedyś 😉 Szukałem w sklepie z elektroniką monitora do mojego laptopa, bo oczy już nie te, co kiedyś i na 11 słabo widzę. Nie szukałem najtańszego, szukałem jak normalny konsument, nie marketer. „Przyzwoita jakość w rozsądnej cenie”. Znalazłem taki, który ma 19 i cena na półce – 350 zł. Biorę. Próbowałem oczywiście czytać, co jest tam napisane o parametrach technicznych ale nie znając się na tym, odpuściłem sobie szybko. Rozejrzałem się jeszcze, jak normalny konsument, czy nie ma w okolicy czegoś podobnego w niższej lub tej samej cenie. W końcu podjąłem „decyzję zakupową” i z pudłem pod pachą powędrowałem do kasy.
Przy kasie może bym nie pamiętał ceny monitora na półce, gdybym go kupował przy okazji innych zakupów i gdyby nie był on tak z namysłem wybierany i nie stanowił najkosztowniejszej pozycji w koszyku. W moim przypadku przy kasie znalazłem się tylko z monitorem i doskonale pamiętałem ile mam za niego zapłacić. Pani sczytuje kod kreskowy i mówi: „305 zł”… Jestem przekonany, że popełniła jakiś błąd, więc mówię, że na półce była cena 350 zł. Przykłada czytnik jeszcze raz i bez mrugnięcia okiem mówi: „u mnie jest 305 zł”.
Pomyślałem ok. obniżyli cenę ale jeszcze nie zdążyli zmienić jej na półce. Tak czy inaczej, miło się zrobiło, że niespodziewanie zapłaciłem o 45 zł mniej niż się spodziewałem. W głowie marketingowej natomiast pojawił się natychmiast pomysł, że jest to wspaniała technika promocyjna. Wiadomo przecież, że jak będę szukał czegokolwiek z elektroniki, pójdę do tego właśnie sklepu licząc na kolejną niespodziankę. Jak jej nie otrzymam, nie będę zawiedziony.
Znając techniki komunikacji wszelkich promocji tego typu sklepów byłem jednak przekonany, że to nie była promocja tylko jakiś błąd logistyczny, zapewne przypadkowy. Tak czy inaczej stałem się, ja – marketer, lojalnym klientem tego sklepu. Opowiadam więc o tym przypadku na zajęciach na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu i nagle słyszę od jednej ze studentek, że ją spotkało to samo i na pytanie dlaczego tak się stało, usłyszała, że to taka promocja… Chodziło o ten sam sklep, tylko w drugim końcu Polski. Czyli to nie był błąd logistyczny ani przypadek.
Fragment rozdziału z e-booka Techniki promocji sprzedaży.